"NATO jest w politycznej śpiączce"
Strategii nie ma?
Autor ubolewa nad tym, że nie istnieje wspólna, przekonywująca i długofalowa strategia wyjścia z Afganistanu. Nie chodzi o to, co jest najlepsze dla Afganistanu, lecz tylko o to, by każdy z członków NATO wycofał się z jak najmniejszymi stratami. Jak przyznaje komentator, istnieją konkretne powody egoistycznego myślenia w sojuszu. "Narody są zmęczone wojną a polityka sięgania po siły zbrojne dla poprawy świata nie cieszy się, szczególnie od czasu interwencji w Libii, popularnością" - czytamy. Dodaje, że rządy zajęte są sytuacją na rynkach finansowych i nie mają czasu na zajmowanie się skomplikowaną sytuacją w Afganistanie.
"Wspólna jest w sojuszu jedynie tendencja do wypierania problemów ze świadomości" - stwierdza ironicznie komentator, dodając, że szczera dyskusja o stanie NATO mogłaby okazać się "początkiem jego końca". Członkowie sojuszu nie mogą porozumieć się co do tego, jak zdefiniować bezpieczeństwo, jakie są zagrożenia i jak na nie reagować. W sprawie walki z terroryzmem, interwencji w wojny domowe i pojawiających się na horyzoncie konfliktów o surowce istnieje w NATO "tyle zdań ilu jest członków". Sojusz stał się "wielonarodową organizacją dysponującą środkami wojskowymi, które są utrzymywane dlatego, że istnieją". "To nie jest sojusz" - podkreśla "SZ".
"NATO utraciło cel i sens"
Zdaniem komentatora wszystkie próby nadania NATO nowej tożsamości spaliły na panewce. Wyjaśnia, że wielkie organizacje, takie jak NATO, które "utraciły cel i sens", nie umierają lecz pogrążają się w marazmie. A przecież istnieją - zdaniem "SZ" - powody, aby "zbudzić NATO do nowego życia". Na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej rośnie niebezpieczeństwo wojny i funkcjonujący sojusz mógłby odegrać tutaj swoją rolę.
"Jeżeli NATO chce jeszcze coś osiągnąć, to musi zyskać jasność co do swego aktualnego stanu. Wynikiem tej analizy może być wniosek, że sojusz nie jest sojuszem. To ryzyko jest jednak lepsze niż perspektywa pozostawania NATO nadal w stanie politycznej śpiączki" - czytamy w konkluzji.
ja, PAP